Wjeżdżamy na pętlę, ludzie wsiadają i wysiadają, a ta pani… siedzi dalej. Kątem oka spoglądam, co jest grane. Nie śpi, obserwuje uważnie drogę, wygląda na spokojną. A może ona nie ma domu i będzie tak jeździła ze mną do końca dnia?! No nic, nie czas na przemyślenia, trudno, jadę dalej bo czas nagli.
![]() |
źródło: http://warszawa.wikia.com/wiki/184 |
Linia 184. Miałem ją ostatnio. Zresztą ten numerek bardzo
często widzę w swoim grafiku. Może to i dobrze, bo całkiem polubiłem tę trasę.
A prowadzi ona ze Szczęśliwic na Młociny. Na którymś kółku na Bielanach w
kierunku północnym wsiada (nie, co ja mówię – próbuje się wdrapać!) starsza
pani z ogromną walizką. Spoglądam z niedowierzaniem. Myślę: kto ją tak wystawił
do wiatru i każe samej podróżować? Młoda kobieta siedząca na pierwszym
siedzeniu wstaje, podchodzi do niej i pyta, czy w czymś może pomóc. Staruszka
jednak unosi się honorem i mówi, że nie trzeba. Potem z lekkim i przymuszonym
(jakby z powodu licznych bólów) uśmiechem dodaje: chyba że chce pani zamienić
się na kolana.
W takich sytuacjach nawet nie ma mowy, żebym tak jak zwykle
zamknął drzwi i ruszył. Uruchamiam przyklęk, czyli krótko mówiąc opuszczam wóz,
żeby pani choć troszkę ułatwić wsiadanie, następnie czekam aż się usadowi na
siedzeniu, a dopiero po chwili leciutko ruszam. Stosuję różne techniki jazdy w
zależności od tego, kogo mam na pokładzie. Gdy jest kilka osób i wszyscy
wygodnie siedzą, mogę sobie pozwolić na większe ruchy.
No ale wracamy do tej pani. Skoro się wgramoliła, to
jedziemy. Jeśli walizka, jeśli kierunek Młociny, to na pewno wyjeżdża gdzieś z
Warszawy. Tylko gdzie? Może do Łomianek do domu rodzinnego? Może PKS-em do
Elbląga? A może dużym czerwonym autokarem do Berlina?!
Wjeżdżamy na pętlę, ludzie wsiadają i wysiadają, a ta pani… siedzi dalej. Kątem oka spoglądam, co jest grane. Nie śpi, obserwuje uważnie drogę, wygląda na spokojną. A może ona nie ma domu i będzie tak jeździła ze mną do końca dnia?! No nic, nie czas na przemyślenia, trudno, jadę dalej bo czas nagli.
Dojeżdżamy do przystanku Schroegera, a starsza kobieta
wstaje i podchodzi do drzwi. O kurczę, czyli ona objechała całą trasę, żeby nie
musieć przechodzić przez trzypasmową ulicę? Nieźle! Mam nadzieję, że przejazd
jej wygodnie minął. Wraz z nią do drzwi podchodzi dwoje innych starszych ludzi.
Pani się odzywa: proszę otworzyć drzwi! A staliśmy akurat na
światłach. Ktoś jej to podpowiada, a staruszka się łapie za głowę i mówi: o ja
ślepa! Przepraszam najmocniej! Pani obok dopowiada, że nic się nie stało, w
końcu deszcz pada, ciemno i nic nie widać. Ja przysłuchuję się całej dyskusji i
odpowiadam wesoło: najważniejsze, że ja wszystko widzę! Odbieram tym samym
owacje na stojąco i miłe życzenia, żeby zdrowie mi służyło przez cały rok.
Komentarze
Prześlij komentarz