Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2018

O co mu kurde chodzi?

Dopiero po przyjeździe na kraniec doszedłem do wniosku, że wymusiłem na nim pierwszeństwo i tak naprawdę on miał prawo jechać pierwszy mając zielone. Zdążył co prawda i tak przejechać, ale musiał się zatrzymać i poczekać, aż ja wykonam manewr. Przemierzam Warszawę wzdłuż i wszerz. Aktualnie linią T - wagonem promocyjnym Miasta Stołecznego Warszawy. Obserwuję zachowania kierowców, motorniczych, konduktorów... Patrzę na ludzi spoglądających na siebie nawzajem. Każdy przesyła jakieś gesty niewerbalne. Niektóre są mniej widoczne, inne bardziej. W mojej pracy kierowcy autobusu zdarzało się mnóstwo gestów, o których wiedzieliśmy tylko my - szoferzy. Czas wysiąść z tramwaju i udać się na spacer, by na nim przypomnieć sobie dwie sytuacje, w których miałem niezłą zagwozdkę, co chcą mi przekazać inni kierowcy. Ze starówki przenosimy się na Bródno. Obsługuję linię 112 i kieruję się w stronę Marek. Dojeżdżam do skrętu w prawo z Łabiszyńskiej w Łojewską. Skrzyżowanie puste, ja mam czerw

O tym, jak przejechałem się ekspresówką

Myśli obojgu wędrują ku rondzie na skrzyżowaniu z Łabiszyńską. Tam można zawrócić i pojechać z powrotem do właściwej trasy. Tak też robię, zapewniany jednocześnie przez miłą pasażerkę, że nie jestem jedyny, który tak na tej linii pojechał. Chociaż tyle... Mapka ze strony ZTM Korzystając z "chwili" przerwy w jeżdżeniu postanowiłem sięgnąć odrobinę wstecz i przypomnieć sobie najbardziej wstydliwą, czasochłonną i stresującą pomyłkę w czasie pracy. I choć teraz to może się wydawać całkiem sympatyczne i wesołe, wtedy do śmiechu mi nie było. Pewne styczniowe popołudnie. Wyruszam linią 112 z parkingu pod Centrum Handlowym M1 w Markach. A skoro weekend, to i podróżnych obładowanych siatami nie brakuje. Atmosfera jest raczej luźna, a dzień senny, jakby tego dnia miało się nic szczególnego nie wydarzyć. Skręcam w lewo z Radzymińskiej w Trasę Toruńską. O dziwo idzie bardzo płynnie. Pamiętam artykuł o kierowcy, którzy stał grzecznie w koreczku na lewoskręcie, a inne autobu

O mieście, "pozamieście", motocyklach i blokowaniu zatoczek

Dziś wpis zbiorczy. Zebrałem inne pytania, które mi zadaliście ostatnio, i postanowiłem na nie pokrótce odpowiedzieć. Oczywiście na tyle, ile wiem, oraz z własnego - malutkiego - doświadczenia. To co? Zaczynamy? :) Wiktor pyta o linie miejskie i podmiejskie: Oj, to są dwa różne światy. W tej pracy fajne jest to, że każdy dzień jest inny. Jednego razu męczysz się w korkach, na pokładzie masz tłok, co chwilę jakieś utrudnienia, a 24 godziny później płyniesz trasą wylotową na obrzeża z "miejscowymi" w przedziale pasażerskim, cokolwiek to oznacza. ;) Jeśli pytasz, co lepsze... Zdecydowanie linie po wioskach. Bez zbędnego gadania. Myślę, że to jakby się zapytać: wolisz relaks czy ciągły zapieprz? Niemniej jazda przez centrum miasta też jest fajna. Gdybym jeździł non stop poza miastem, pewnie bym się zanudził. Warszawa to jednak Warszawa. Mimo że czuję się dość słabym kierowcą i mocno przeciętnym jeśli chodzi o zdolności, to pracuję w jednej z najlepszych firm komunika

Każdy ma swoje zalety i wady, czyli w gąszczu pojazdów

Mercedesy mają dla mnie tę wadę, że są strasznie... ciche. Tak, to dla mnie jest mało komfortowe ze względu na to, że bardzo się dziwnie czuję jadąc i nie słysząc silnika. Za to wyczuwam wszelkie dziury na drodze. Gdy dostanę taką linię 124, na trasie której jest mnóstwo wyrw na drodze (ulica Na Skraju), a w dodatku przejeżdżam tamtędy milion razy, nie jest przyjemnie. Niemniej nie jeździ się źle. Ćwiczyłem ten pojazd z patronem przez pierwszych kilka dni pracy, gdyż on miał #2213 na stałe. Ciąg dalszy cyklu odpowiadania na Wasze pytania. Paweł pisze tak: Ulubiona i nienawidzona linia i pojazd. Pozwólcie, że zajmę się na razie pojazdami, a linie zostawię na następny wątek. :) Pojazdy mamy różne. Choć coraz bardziej zmniejsza się różnorodność w metrażu, bo kasowane są 15-metrowe "deskorolki", nie ma już od dawna Neoplanów, a pewnym standardem jest już 18 metrów. Ja jednak miałem to szczęście, że jeszcze starymi Solarisami mogłem i mogę jeździć. Dlaczego szczęście

"Wbiegasz do autobusu, nawet się nie przywitasz"

Do samych Szamot spędzamy "miło" czas na rozmowie. A raczej ja na słuchaniu jego ciekawych monologów dotyczących życiowych historii. Wjeżdżam do Szamot, Tomek wyłania się z ciemności i niczym agent 007 biega po całej pętli filmując komórką. Jest ok. 22:00, wszędzie ciemno dookoła. Zajeżdżam na przystanek, a kolega wparowuje do autobusu drugimi drzwiami, podbiega do mnie i filmuje. Po czym staje przy pierwszych drzwiach. Przez najbliższe prawie dwa miesiące najprawdopodobniej z powodów zdrowotnych nie będę jeździł autobusem. Ale żeby to nie był czas zmarnowany na blogu, postanowiłem wykorzystać go do... odpowiadania na Wasze pytania. Zadajecie ich dużo w komentarzach na  facebooku  i bardzo się z tego cieszę. Na najciekawsze postaram się odpowiedzieć osobnymi wpisami. Zaczynamy! Iwona  napisała: Czy przydarzyła się Panu jakaś zabawna sytuacja w pracy? Wiele. Mnóstwo. Całe serie zabawnych sytuacji. *** Linia 184. Pierwszy śnieg ubiegłej jesieni. Cieka

Rezerwiści, do boju!

Generalnie jeśli nic się nie dzieje, to... się nic nie dzieje. Siedzimy sobie na dyspozytorni i liczymy kafelki. Tzn. myślę, że każdy ma jakiś swój sposób na zapełnienie nudy. Niemniej zazwyczaj się coś dzieje. A co się może dziać? Ostatnio pisałem o tym, jak wygląda poranne i wieczorne OC. Każdego dnia wyjeżdżając na linię i z niej zjeżdżając jesteśmy do tzw. Obsługi Codziennej zobowiązani. Ale nie zawsze wg grafiku wyjeżdżamy na linię. Przynajmniej nie od razu. Czasem dostajemy coś, co się nazywa tajemniczo "rezerwą". Rezerwę dostajemy w grafiku przede wszystkim dla wyrównania naszego czasu pracy. Mamy określony nominał godzin do przepracowania w miesiącu. Wiadomo jednak, że nie zawsze się da, by planiści przypisali nam akurat takie brygady, które zapewnią konkretną liczbę godzin. Dlatego z tego, co zbywa, zostaje rezerwa. Rezerwa ma jednak jeszcze głębszy sens. Otóż ma ona na celu zapewnienie płynności kursowania komunikacji miejskiej. No bo przecież może

O dwóch staruszkach, przyklęku i wadze złota

Wiele miłych słów w tej pracy słyszałem, ale jeszcze nic mnie tak nie wzruszyło. To i ja dziękuję, że mogę służyć ludziom. I nawet jak nie zawsze się da, tak jak z tamtą panią z balkonikiem, trzeba próbować. Często wystarczy naprawdę niewiele: podanie godziny odjazdu, uśmiech, albo zrobienie przyklęku. To tak mało, a dla tych ludzi może być w danym momencie całym światem. Linia 154. Jadę ulicą Elekcyjną w kierunku Ochoty. Przy Parku Moczydło wsiada drugimi drzwiami do mnie staruszka z balkonikiem. No to robię przyklęk, czyli obniżam wóz, żeby pani miała łagodniejsze wejście. Ruszamy dalej. Dojeżdżam do przystanku Elekcyjna. Otwieram drzwi, niektórzy wysiadają, w autobusie tłok, ale w lusterku robi się pusto. Wyczuwam ciszę w drzwiach, więc wciskam zamykanie drzwi. Piiiip, piiip, piiip i... w drugich drzwiach dostrzegam wychodzącą staruszkę z balkonikiem...  To jest moment. Już jestem pewny, że te drzwi ją przytrzasną. Pytanie tylko, jak mocno. Przyciskam jak szalony, bo czasa

Nie pierwszy i nie ostatni

Dla mnie - człowieka humanisty, który jakoś tam chce zmieniać świat, ale nie ma zbyt wielkiego pojęcia na temat tego, jak ten świat działa od strony technicznej - wprowadzenie w obycie z pasażerami nie było tak trudne jak wdrożenie się do różnych czynności na zakładzie. Musiałem przejść przez solidną szkołę życia.  Kiedy przychodziłem do pracy kierowcy autobusu, miałem jakieś konkretne wyobrażenie na temat tego, jak to będzie. Tutaj będę taki, tam będę taki, w takich sytuacjach zachowam się tak, w innych inaczej. Człowiek od BHP już na wstępie mówił: ta praca cię zmieni, będziesz zupełnie inny. Nie chcę mówić, że śmiałem mu się w twarz, wtedy bardziej moja twarz wyglądała na wystraszoną. Ale teraz już wiem więcej, z czym to się je, mogę na spokojnie spojrzeć na pewne mity i fakty. Na wielu grupach dyskusyjnych jestem uznawany za tego, kto raczej buja w obłokach, uważa pasażerów za skarb i ogólnie jest z tego powodu dziwakiem. Wielu kierowców mówiło mi: słuchaj, pojeździsz t