Przejdź do głównej zawartości

"A widzisz! Bo u mnie z kolei padły wyświetlacze..."

Wyświetlacze się uruchomiły, ale dalej widnieje "przejazd techniczny". To nie przeszkadza kilku osobom wsiąść do środka... Zaciekawiony pytam się jednej pani: 
- A pani gdzie jedzie, że wsiadła w przejazd techniczny?
Spojrzała na mnie jak na wariata. :) Może naprawdę było jej obojętne, gdzie jedzie.


Gdy mam weekend pracujący, wiem że to będą spokojne i pełne przyjemności z jazdy dni. W końcu to nie jest wieczna walka z korkami, z tłokiem, z pośpiechem, z rozkładem (a raczej jego gonieniem). To jest często tak, że nawet jak sobie opóźnię odjazd z pętli przez coś, to nie muszę się martwić, bo i tak łatwo to potem na drodze nadrobić. Oczywiście opóźniać odjazdu z krańca nie można bez żadnego powodu, ale mówię o jakichś niespodziewanych sytuacjach, albo choćby konieczności skorzystania z WC.

Dostaję linię 148. Solbusa. To autobus, którym dawno już nie jechałem. Szczerze nie darzę go wielką sympatią jakoś. A może po prostu nie mieliśmy okazji się bardziej polubić? Myślę sobie: to będzie spokojny dzień, byle dojeździć do zmiany. A po mnie przychodzi Piotrek, mój bardzo często zmiennik, kolega z którym razem szliśmy na kurs. Także wesoło i sympatycznie.

Dwa kółka zrobione, pora na trzecie. Wyruszam z postoju technicznego na lotnisku i nagle... trach. Padają wyświetlacze. Kurczę, co jest? No nic, podjadę na pierwszy przystanek dla pasażerów (ten na przylotach), wyjdę i sprawdzę co tam się dzieje. Podjeżdżam, niektórzy ludzie zaczynają podchodzić do drzwi. Otwieram je, ale tak niepewnie, bo wyświetlacz - mimo że jednak zdążył się włączyć, dalej wyświetla "przejazd techniczny".

Tutaj mała dygresja. W autobusach z bocznymi wyświetlaczami, gdy mamy przejazd bez pasażerów np. na lotnisku, to załącza się napis "przejazd techniczny", a linia się wyświetla dopiero po podjeździe na pierwszy przystanek, na którym wsiadają pasażerowie.

Tym razem tak nie było. Wyświetlacze się uruchomiły, ale dalej widnieje właśnie "przejazd techniczny". To nie przeszkadza kilku osobom wsiąść do środka... Zaciekawiony pytam się jednej pani: 
- A pani gdzie jedzie, że wsiadła w przejazd techniczny?
Spojrzała na mnie jak na wariata. :) Może naprawdę było jej obojętne, gdzie jedzie.

No nic, ważniejsze sprawy są na głowie. Restartuję wóz, uruchamiam ponownie silnik - dalej to samo. Wyłączam prąd, włączam i dalej to samo. Sytuacja robi się coraz bardziej nerwowa, na przystanku spory tłumek ciekawskich ludzi. Słyszę miliony pytań:
- A dokąd ten autobus jedzie?
- Co to za linia?
- A jak dojadę na Dworzec Zachodni?
- Dzień dobry, potrzebuję do metra się dostać.

Podchodzi też pewna pani. Z jej historii wynika, że właśnie przyleciała samolotem z bliżej nieznanego mi miejsca, potrzebuje dostać się na Metro Młociny, skąd ma czerwony autokar do Gdańska. Mówię jej, że może się ze mną zabrać i przesiąść do metra na Imielinie. Zadowolona wchodzi i... prosi o bilet. :) Tłumaczę, że nie sprzedajemy już biletów, ale jest biletomat. Zaczyna się mnóstwo pytań o to, jaki bilet, jak, co, gdzie, dokąd, za ile, czym. Chętnie pomogę, ale... złociutka, nie teraz. Nie widzicie ludzie że ja teraz walczę z pojazdem i nie wiadomo kiedy ruszymy? A opóźnienie robi się już kilkuminutowe. Pani zadowolona idzie do biletomatu.

Po kilkukrotnych walkach z wozem decyduję się dzwonić na słynną już tu centralę:
- Halo, słucham?
- Dzień dobry, tu wóz [...], stoję na Lotnisku i mam problem z wyświetlaczami, bo na wszystkich pojawia się przejazd techniczny i nie da się tego zmienić...
- A ma pan dechy? (te tablice drukowane)
- Tak, mam, ale nawet jak założę, to i tak na wyświetlaczach jest przejazd techniczny...
- Dobra, to pan tak jedzie, a ja poinformuję zakład (zajezdnię).

Ostro. Myślę sobie, może trochę załagodzę sytuację, bo może zaraz się wszystko poprawi?
Dodaje więc: Panie centralo, przed chwilą wszystko działało, może zaraz znowu się poprawi. Umówmy się tak, jadę na razie z tymi dechami, potem na postoju pokombinuję i spróbuję doprowadzić do ładu i składu.

W międzyczasie podchodzi wcześniej wspomniana pani: "Panie kieeeeroooowcoo! A jaki ja mam kupić ten bilet?". A sprzed autobusu słyszę stek kolejnych pytań o dojazd w różne miejsca stolicy. Robię za informację turystyczną. Staram się zwięźle, bo muszę jechać, ale czuję że nie mogę ich tak zostawić, bo stoję na pierwszej linii frontu z turystami, którzy zobaczyli dopiero skrawek Warszawy. Wrócą do swoich państw i narodów, i co będą pamiętali? Pewnie kierowcę, który jako pierwszy ich wprowadził w świat polskości i warszawskości, cokolwiek to oznacza. :)

Wyruszam opóźniony o 12 minut. Ale ważne że jadę. W międzyczasie uspokajam kochanych wyczekujących pasażerów w autobusie, że już możemy ruszać.

Przejeżdżam dwa przystanki i podchodzi pasażer, który mówi że wszystko już działa. Wychodzę przed autobus: DZIAŁA! Hurra! Linia się ustawiła, wszystko jest dobrze! Zadowolony, że jest wszystko ok, jadę dalej. Z tej radości jeszcze informuję grzecznie panią od tego Polskiego Busa, gdzie ma wysiąść do metra. Życzę jej spokojnej dalszej podróży (może nie takim ciepłym głosikiem jak ta pani z głośników pociągów InterCity, ale staram się najgrzeczniej jak potrafię).

Na Gocław dojeżdżam jakieś 15 min spóźniony. Na Wiatracznej mam 16 min postoju. Myślę sobie, że spoko, wpiszę tylko w kartę co się wydarzyło i od razu będę jechał dalej. Przynajmniej w drugą stronę będę o czasie.

Dojeżdżam na pętlę i co widzę? Stoi autobus z mojej zajezdni z wyłączonymi wyświetlaczami... Tym razem Solaris. Podmiana?! Zaraz, przecież ja mam sprawny autobus, wyświetlacz mi się naprawił, jest wszystko ok...

Wychodzi kierowca bombowca:
- Cześć! No nie mów, że podmiana...
- Tak... Ale widzę że ci wszystko działa.
- No bo działa! Po dwóch przystankach już się samo naprawiło!
- A widzisz, bo u mnie z kolei padły wyświetlacze.

:)

Kolega dzwoni do naszego oddziału i pyta co z tym fantem zrobić. I teraz uwaga: NAJLEPSZE. Porządek w karcie musi być, tak jak zostało wydrukowane w papierach! Wóz ze sprawnym wyświetlaczem zjeżdża, a ja przesiadam się do tego wozu z awarią wyświetlaczy i ruszam z pasażerami. :) Tylko na tych dechach właśnie. Cyrk na kółkach!

No ale dobra, jadę. Generalnie mam już wszystko trochę gdzieś, byleby tylko dojechać z powrotem na lotnisko, bo tam już zmiennik przejmie zmianę i to on będzie się martwił. :) Na Gocławiu zauważam, że się mój komputer pokładowy z wyświetlaną trasą lekko zwiesił. No więc klikam "start", żeby go zaaktualizować. I nagle... słyszę głośny głos knapika z przestrzeni pasażerskiej "Przystanek Bora Komorowskiego!", a wyświetlacze w cudowny sposób odżywają. Pękam ze śmiechu.

Żeby nie było za wesoło, do lotniska wyświetlacze zdążyły paść jeszcze kilka razy i się ożywić. A zmiennik przekazał wieczorem przez telefon, że potem nie tylko jeździł bez wyświetlaczy, ale i komputer pokładowy mu padł.

A Solbus? Pewnie spokojnie dojechał do zajezdni zdrów jak ryba. I się chichotał, że tak powkręcał ludzi, że dali mu wolne.


Szerokości! Zajrzyjcie też na facebooka

Komentarze

  1. O jej jest pan genialny. Czyta się z przyjemnością!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za sympatyczną opinię. Pozdrawiam!

      Usuń
    2. To nie tylko Pan jest genialny. Novabieda... wróć, Novamedia jest "genialna"! ;-) Jazda z nią jest W DECHĘ :-D

      Usuń
    3. Jazda z nią jest raczej... z dechą. ;) Za szybą.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O tym, jak przejechałem się ekspresówką

Myśli obojgu wędrują ku rondzie na skrzyżowaniu z Łabiszyńską. Tam można zawrócić i pojechać z powrotem do właściwej trasy. Tak też robię, zapewniany jednocześnie przez miłą pasażerkę, że nie jestem jedyny, który tak na tej linii pojechał. Chociaż tyle... Mapka ze strony ZTM Korzystając z "chwili" przerwy w jeżdżeniu postanowiłem sięgnąć odrobinę wstecz i przypomnieć sobie najbardziej wstydliwą, czasochłonną i stresującą pomyłkę w czasie pracy. I choć teraz to może się wydawać całkiem sympatyczne i wesołe, wtedy do śmiechu mi nie było. Pewne styczniowe popołudnie. Wyruszam linią 112 z parkingu pod Centrum Handlowym M1 w Markach. A skoro weekend, to i podróżnych obładowanych siatami nie brakuje. Atmosfera jest raczej luźna, a dzień senny, jakby tego dnia miało się nic szczególnego nie wydarzyć. Skręcam w lewo z Radzymińskiej w Trasę Toruńską. O dziwo idzie bardzo płynnie. Pamiętam artykuł o kierowcy, którzy stał grzecznie w koreczku na lewoskręcie, a inne autobu

O dwóch staruszkach, przyklęku i wadze złota

Wiele miłych słów w tej pracy słyszałem, ale jeszcze nic mnie tak nie wzruszyło. To i ja dziękuję, że mogę służyć ludziom. I nawet jak nie zawsze się da, tak jak z tamtą panią z balkonikiem, trzeba próbować. Często wystarczy naprawdę niewiele: podanie godziny odjazdu, uśmiech, albo zrobienie przyklęku. To tak mało, a dla tych ludzi może być w danym momencie całym światem. Linia 154. Jadę ulicą Elekcyjną w kierunku Ochoty. Przy Parku Moczydło wsiada drugimi drzwiami do mnie staruszka z balkonikiem. No to robię przyklęk, czyli obniżam wóz, żeby pani miała łagodniejsze wejście. Ruszamy dalej. Dojeżdżam do przystanku Elekcyjna. Otwieram drzwi, niektórzy wysiadają, w autobusie tłok, ale w lusterku robi się pusto. Wyczuwam ciszę w drzwiach, więc wciskam zamykanie drzwi. Piiiip, piiip, piiip i... w drugich drzwiach dostrzegam wychodzącą staruszkę z balkonikiem...  To jest moment. Już jestem pewny, że te drzwi ją przytrzasną. Pytanie tylko, jak mocno. Przyciskam jak szalony, bo czasa

Poranne i wieczorne OC

Kiedyś słyszałem takie zabawne słowa, że fajnie być kierowcą autobusu, bo kiedy ty jedziesz do pracy, on już jest w pracy. Coś w tym jest. Jednak pomyśl sobie, że jak czekasz na pętli w - de facto - środku nocy (o 5:00 na przykład), podjeżdża do Ciebie przejazd techniczny, a kierowca dopiero wyjmuje dechy z Twoją linią, to to wcale nie jest dla niego początek pracy. Tak naprawdę on na zakładzie musi być... jakieś półtorej godziny wcześniej. Jak wygląda praca kierowcy autobusu, gdy go nie widzicie? Zmiana A Jeśli mam np. w grafiku rozpoczęcie pracy o godz. 4:12, to to wcale nie oznacza, ze o 4:12 mam się zameldować. Pracodawca daje mi zaledwie 15 min na wszystkie czynności przedwyjazdowe, co oznacza że - jak sobie łatwo dodamy - wyjazd mam wtedy o 4:27. Na zakładzie warto więc być jakieś pół godziny wcześniej. Są tacy, którzy bywają i godzinę przed. Zostańmy przy tej godzinie wyjazdu. Melduję się więc powiedzmy ok. 3:30-3:40, żeby na spokojnie zdążyć przygotować wóz. Co