Przejdź do głównej zawartości

Spokój się też przyda

Gdy autobus "udekorowałem", zostało mi kilkanaście sekund do odjazdu. Powoli więc wyłączam awaryjne i szykuję się do odjazdu. Zamykam drzwi, ruszam, gdy nagle zauważam biegnącego przez skrzyżowanie do mnie pana w średnim wieku. No więc ponownie staję i otwieram mu drzwi. Pan tylnymi drzwiami wchodzi, macha ręką w geście podziękowania i przy akompaniamencie silnika ruszającego autobusu przechodzi przez cały pojazd do mnie i słownie dziękuje. Po chwili dodaje, że nie spieszył się, bo myślał że jakaś awaria, skoro włączyłem awaryjne światła. Wytłumaczyłem mu, że dopiero się włączam na trasę z zajezdni i dlatego tak czekałem. Wymieniliśmy się jeszcze uprzejmościami na temat pracy w święta. Powiedział, że w taki dzień aż miło się jeździ. Życzyliśmy wesołych i spokojnych świąt sobie nawzajem, wysiadł trzy przystanki dalej, a ja pognałem samiutki jak palec na kraniec.


Święta to dla kierowców autobusów czas szczególny. Oczywiście wielu z nas pracuje, bo komunikacja musi funkcjonować. Niemniej w tym okresie jeździ się o wiele przyjemniej, bo na ulicach tak pusto, że można trzy sygnalizacje wcześniej dostrzec, jakie światło się świeci dwa kilometry dalej na skrzyżowaniu.

Miałem to szczęście, że wigilię i pierwszy dzień świąt spędziłem w domu z rodziną. 26 grudnia jednak wyjechałem na ulice. Dostałem linię 155. Jej trasa jest bardzo krótka, prowadzi ze spokojnej pętelki na ulicy Znanej na Rondo Daszyńskiego. Jednym zdaniem linia dowozi mieszkańców Ulrychowa do autobusów na Kasprzaka, do metra linii M2, albo - chyba w większości, z tego co zauważyłem, do tramwajów na Wolskiej. To jest taka linia, na której nie muszę się martwić o to, czy pasażerowie przejadą w jakichś mega komfortowych warunkach, bo więcej niż 15 min w autobusie nie spędzą. Co nie znaczy że komfort pasażerów nie jest ważny. Jasne, że jest! Ale ludzie głównie po wejściu siedzą lub stoją przy drzwiach i zaraz wysiadają.

Tego dnia było tak sennie i pusto, że do południa praktycznie nie woziłem nikogo. Jeździłem sobie bez ludzi trzepiąc drzwiami co przystanek i czasem odczekując na przystankach, żeby nie odjechać przed czasem. Wyjazd miałem dość późny, bo po 7:00. Miałem wyjechać z Kleszczowej przejazdem technicznym na przystanek Reduta Wolska w kierunku Znanej. Tam rozkładowo zaczynałem swoją trasę (czyli w połowie trasy linii 155). Możliwości dojazdu na ten przystanek są dwie: albo Dźwigową i Połczyńską, albo Al. Jerozolimskimi, Al. Prymasa Tysiąclecia i Kasprzaka. Tym razem wybrałem drugi wariant uznając, że będzie szybszy, skoro i ulice szersze. Chociaż czy w taki świąteczny dzień to ma znaczenie?

Przy ustawianiu dekoracji liniowych, czyli informacji pasażerskiej, musimy oczywiście brać pod uwagę wymogi, jakie nakłada na nas MZA i ZTM. Ale trzeba też myśleć. Przy włączaniu się na linię w połowie trasy mam możliwość ustawienia już na zajezdni linii na wyświetlaczu i jechania tak jako przejazd techniczny. Zresztą pewnie wielokrotnie widzieliście autobus, który jechał bez ludzi jako techniczny, a mimo to miał już linię wpisaną na wyświetlaczu. Wtedy po prostu dojeżdżam do pierwszego przystanku w mojej karcie i rozpoczynam jazdę z pasażerami.

Tylko jest jeden problem! Jeśli na linię 155 dojeżdżam jadąc także po trasie tej linii (a tym razem tak było, bo jadąc wariantem przez Al. Jerozolimskie i Kasprzaka mijałem po drodze przystanki PKP Kasprzaka i Ordona), to jeśli przejadę sobie obok tych przystanków z pełną dekoracją liniową 155, ludzie czekający na przystanku mogą być niezwykle zdziwieni i wkurzeni, że jedzie ich autobus, a się w ogóle nie zatrzymuje. Staram się więc brać takie rzeczy pod uwagę. Wpisałem więc przejazd techniczny i tak jechałem.

Dojechałem na przystanek Reduta Wolska, włączyłem awaryjne, ponieważ raz że do odjazdu z tego przystanku zostały mi dwie minuty (a nie mogę włączyć się na trasę przed czasem), dwa że muszę ustawić wyświetlacz i założyć dechę boczną (czyli tę tablicę z trasą linii wiszącą z boku). Był to stary typ autobusu, więc bocznych wyświetlaczy z trasą nie było.

Jeździmy przez święta samiutcy jak palec. Ale spokój też się często nam kierowcom przyda. Zwłaszcza przy takiej ciężkiej i odpowiedzialnej pracy. Nabieramy siły do pracy, gdy wielu powróci do stolicy ze swoich rodzinnych stron. :) Wam też życzę dużo spokoju, radości i wielu dobrych chwil w nowym roku. Czy będę prowadził tego bloga, jeszcze nie wiem. Na razie robię to eksperymentalnie.

Komentarze

  1. Widziałem ten wóz (i zarazem Ciebie), kiedy w okolicy akurat 26. grudnia sobie spacerowałem :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O tym, jak przejechałem się ekspresówką

Myśli obojgu wędrują ku rondzie na skrzyżowaniu z Łabiszyńską. Tam można zawrócić i pojechać z powrotem do właściwej trasy. Tak też robię, zapewniany jednocześnie przez miłą pasażerkę, że nie jestem jedyny, który tak na tej linii pojechał. Chociaż tyle... Mapka ze strony ZTM Korzystając z "chwili" przerwy w jeżdżeniu postanowiłem sięgnąć odrobinę wstecz i przypomnieć sobie najbardziej wstydliwą, czasochłonną i stresującą pomyłkę w czasie pracy. I choć teraz to może się wydawać całkiem sympatyczne i wesołe, wtedy do śmiechu mi nie było. Pewne styczniowe popołudnie. Wyruszam linią 112 z parkingu pod Centrum Handlowym M1 w Markach. A skoro weekend, to i podróżnych obładowanych siatami nie brakuje. Atmosfera jest raczej luźna, a dzień senny, jakby tego dnia miało się nic szczególnego nie wydarzyć. Skręcam w lewo z Radzymińskiej w Trasę Toruńską. O dziwo idzie bardzo płynnie. Pamiętam artykuł o kierowcy, którzy stał grzecznie w koreczku na lewoskręcie, a inne autobu...

Nie pierwszy i nie ostatni

Dla mnie - człowieka humanisty, który jakoś tam chce zmieniać świat, ale nie ma zbyt wielkiego pojęcia na temat tego, jak ten świat działa od strony technicznej - wprowadzenie w obycie z pasażerami nie było tak trudne jak wdrożenie się do różnych czynności na zakładzie. Musiałem przejść przez solidną szkołę życia.  Kiedy przychodziłem do pracy kierowcy autobusu, miałem jakieś konkretne wyobrażenie na temat tego, jak to będzie. Tutaj będę taki, tam będę taki, w takich sytuacjach zachowam się tak, w innych inaczej. Człowiek od BHP już na wstępie mówił: ta praca cię zmieni, będziesz zupełnie inny. Nie chcę mówić, że śmiałem mu się w twarz, wtedy bardziej moja twarz wyglądała na wystraszoną. Ale teraz już wiem więcej, z czym to się je, mogę na spokojnie spojrzeć na pewne mity i fakty. Na wielu grupach dyskusyjnych jestem uznawany za tego, kto raczej buja w obłokach, uważa pasażerów za skarb i ogólnie jest z tego powodu dziwakiem. Wielu kierowców mówiło mi: słuchaj, pojeździ...

O nówce sztuce, bródnowskim agresorze i uciekającym transporterze

Dojeżdżam do Marek, jakoś sobie zaczynam z tą jeżdżącą nowością radzić. Przygody zaczynają się w drugą stronę. W tamtych rejonach nie byłem już dawno. Pamiętam, że wyruszając z Marek i jadąc Trasą Toruńską muszę pilnować się lewego pasa, żeby zaliczyć przystanek Głębocka i wjechać odpowiednim wjazdem na górę na estakadę. Jadę więc bardzo niepewnie. Trzymam się tego lewego pasa. I nagle... coś mi nie gra. Dziwnie mój pas się jednoczy z tymi na głównej trasie. Obawiam się najgorszego. W pracy kierowcy są czasem takie dni, kiedy jeździ się spokojnie bez jakichś większych emocji, zdarzeń, niespodzianek, a na koniec wraca do domu i na pytanie najbliższych "jak było" stwierdza się, że w porządku, spokojnie, planowo. Zdarzają się jednak takie zmiany, podczas których tyle się dzieje, że po 10 godzinach pracy człowiek wraca do domu i ma wrażenie, że jeszcze przed chwilą zdobył ośmiotysięcznik (oczywiście to tylko słabe porównanie, bo wiem że tym górskim bohaterom do pięt nie ...