Mercedesy mają dla mnie tę wadę, że są strasznie... ciche. Tak, to dla mnie jest mało komfortowe ze względu na to, że bardzo się dziwnie czuję jadąc i nie słysząc silnika. Za to wyczuwam wszelkie dziury na drodze. Gdy dostanę taką linię 124, na trasie której jest mnóstwo wyrw na drodze (ulica Na Skraju), a w dodatku przejeżdżam tamtędy milion razy, nie jest przyjemnie. Niemniej nie jeździ się źle. Ćwiczyłem ten pojazd z patronem przez pierwszych kilka dni pracy, gdyż on miał #2213 na stałe.
Ciąg dalszy cyklu odpowiadania na Wasze pytania.
Paweł pisze tak:
Pojazdy mamy różne. Choć coraz bardziej zmniejsza się różnorodność w metrażu, bo kasowane są 15-metrowe "deskorolki", nie ma już od dawna Neoplanów, a pewnym standardem jest już 18 metrów. Ja jednak miałem to szczęście, że jeszcze starymi Solarisami mogłem i mogę jeździć. Dlaczego szczęście? Wielu kierowców na zakładzie puka się w głowę i przeklina te pojazdy. No tak, bo są one jeszcze ze starej epoki.
Jednak dla mnie "deskorolki" to masa wspomnień. Solbusy, nowe Solarisy i Mercedesy to pojazdy, które pojawiły się w ostatnich latach. Natomiast 15-metrowcami jeździłem jeszcze w czasach, gdy byłem nastolatkiem i chodziłem do szkoły. Oczywiście jeździłem jako pasażer. ;) I to są te wspomnienia, które wracają, bo przypominam sobie czasy, kiedy siedziałem gdzieś w środku autobusu i marzyłem o zostaniu kierowcą. I dziś jestem po drugiej stronie barykady. Łezka w oku się kręci.
Nowe pojazdy mają mnóstwo elektroniki. To może być zaleta, ale czasem bywa dość sporą wadą. Dopóki wszystko działa, jest ok. Gorzej, gdy jakaś drobna rzecz odmówi posłuszeństwa. Wtedy musimy się męczyć z dechami, nie wiemy jaki mamy rozkład, coś tam jeszcze się dzieje. W "deskorolkach" jednak są dość stare systemy, które mimo swojego wieku bywają niezawodne i odporne na wiele przeciwności. Dlatego ja myślę, że to są bardzo dobre wozy, a teraz już jedynie mniej sprawne ze względu na wiek. Te nowoczesne pojazdy też takie będą. Kto wie, czy nie o wiele wcześniej.
Ciężko mi powiedzieć, który pojazd jest najlepszy albo najgorszy. Każdy ma swoje zalety i wady. Chyba najbardziej nie lubię jeździć Solbusami. Jakoś nie mam do nich przekonania. Często na pętli gasną wyświetlacze i trzeba się męczyć z ich uruchamianiem od nowa. Ponadto lusterko wewnętrzne jest ustawione bardzo nisko, przez co w ciągu dnia światło zewnętrzne odbija się od szyby i nie widzę prawie w ogóle przestrzeni pasażerskiej.
Solarisy BTS, czyli serwisowane przez osobną firmę (o numerach taborowych zaczynających się na 52), bardzo długo były nie po drodze ze mną. Nie mogłem się do nich przekonać chyba ze względu na hamulce i trudność prowadzenia. Tak. To właśnie BTS-a mi dali pierwszego dnia bez patrona. Pamiętam, że wtedy bardzo mało komfortowo mi się jechało. Jednak z czasem polubiłem te autobusy, dziś bardzo się cieszę gdy je dostaję.
Mercedesy mają dla mnie tę wadę, że są strasznie... ciche. Tak, to dla mnie jest mało komfortowe ze względu na to, że bardzo się dziwnie czuję jadąc i nie słysząc silnika. Za to wyczuwam wszelkie dziury na drodze. Gdy dostanę taką linię 124, na trasie której jest mnóstwo wyrw na drodze (ulica Na Skraju), a w dodatku przejeżdżam tamtędy milion razy, nie jest przyjemnie. Niemniej nie jeździ się źle. Ćwiczyłem ten pojazd z patronem przez pierwszych kilka dni pracy, gdyż on miał #2213 na stałe.
"Deskorolki". Ach... Solarisy 15-metrowe mają swój klimat, o tym już wspominałem. Zresztą przez długi czas jeździliśmy #8013 razem ze zmiennikiem. Wadą zimą niewątpliwie były niedogrzane kabiny. Niestety często w nich marzłem. Aha! Minusem tych pojazdów jest to, że przy skręcaniu... zachodzą tyłem. Czyli krótko mówiąc skręcając w prawo muszę patrzeć się w lewe lusterko, czy nie "zdejmuję" jakiegoś innego pojazdu. Albo wyjeżdżając z przystanku zerkam, czy tyłem nie zahaczam o blisko stojącego człowieka.
Mamy na Kleszczowej jeszcze krótkie pojazdy. I o ile 10-metrowym jeździłem tylko raz (i to w dodatku niecałe jedno kółko), więc nie za dużo mogę powiedzieć poza tym że szarpią, to 12-tki zdążyłem dość dobrze poznać. Jest to pewna zaleta, że nie mam dużego "tyłka". :) Że mogę sobie lawirować bez obawy, czy tył gdzieś tam w niekontrolowany sposób nie zjedzie. Niemniej te hamulce potrafią człowieka doprowadzić do szału. Troszkę pomaga ręczny retarder, ale szczerze mówiąc nie lubię z niego korzystać.
I tu małe wyjaśnienie - to taka dodatkowa dźwignia, którą możemy załączyć (i która ma kilka stopni) przy hamowaniu i dzięki temu pojazd łagodnie zmniejsza prędkość. Jest to przydatne szczególnie w warunkach górskich, przy zjeździe z góry. Wtedy włączamy sobie retarder i jednostajną prędkością zjeżdżamy. W przeciwnym wypadku pojazd by zwiększał prędkość z powodu spadku wysokości, a my naciskając na zwykły hamulec byśmy szarpali pojazdem. Wtedy komfort jazdy mógłby być bardzo niski.
Następne pytania możecie zadawać w komentarzach na facebooku. Szerokości! :)
Ciąg dalszy cyklu odpowiadania na Wasze pytania.
Paweł pisze tak:
Ulubiona i nienawidzona linia i pojazd.Pozwólcie, że zajmę się na razie pojazdami, a linie zostawię na następny wątek. :)
Pojazdy mamy różne. Choć coraz bardziej zmniejsza się różnorodność w metrażu, bo kasowane są 15-metrowe "deskorolki", nie ma już od dawna Neoplanów, a pewnym standardem jest już 18 metrów. Ja jednak miałem to szczęście, że jeszcze starymi Solarisami mogłem i mogę jeździć. Dlaczego szczęście? Wielu kierowców na zakładzie puka się w głowę i przeklina te pojazdy. No tak, bo są one jeszcze ze starej epoki.
Jednak dla mnie "deskorolki" to masa wspomnień. Solbusy, nowe Solarisy i Mercedesy to pojazdy, które pojawiły się w ostatnich latach. Natomiast 15-metrowcami jeździłem jeszcze w czasach, gdy byłem nastolatkiem i chodziłem do szkoły. Oczywiście jeździłem jako pasażer. ;) I to są te wspomnienia, które wracają, bo przypominam sobie czasy, kiedy siedziałem gdzieś w środku autobusu i marzyłem o zostaniu kierowcą. I dziś jestem po drugiej stronie barykady. Łezka w oku się kręci.
Nowe pojazdy mają mnóstwo elektroniki. To może być zaleta, ale czasem bywa dość sporą wadą. Dopóki wszystko działa, jest ok. Gorzej, gdy jakaś drobna rzecz odmówi posłuszeństwa. Wtedy musimy się męczyć z dechami, nie wiemy jaki mamy rozkład, coś tam jeszcze się dzieje. W "deskorolkach" jednak są dość stare systemy, które mimo swojego wieku bywają niezawodne i odporne na wiele przeciwności. Dlatego ja myślę, że to są bardzo dobre wozy, a teraz już jedynie mniej sprawne ze względu na wiek. Te nowoczesne pojazdy też takie będą. Kto wie, czy nie o wiele wcześniej.
Ciężko mi powiedzieć, który pojazd jest najlepszy albo najgorszy. Każdy ma swoje zalety i wady. Chyba najbardziej nie lubię jeździć Solbusami. Jakoś nie mam do nich przekonania. Często na pętli gasną wyświetlacze i trzeba się męczyć z ich uruchamianiem od nowa. Ponadto lusterko wewnętrzne jest ustawione bardzo nisko, przez co w ciągu dnia światło zewnętrzne odbija się od szyby i nie widzę prawie w ogóle przestrzeni pasażerskiej.
Solarisy BTS, czyli serwisowane przez osobną firmę (o numerach taborowych zaczynających się na 52), bardzo długo były nie po drodze ze mną. Nie mogłem się do nich przekonać chyba ze względu na hamulce i trudność prowadzenia. Tak. To właśnie BTS-a mi dali pierwszego dnia bez patrona. Pamiętam, że wtedy bardzo mało komfortowo mi się jechało. Jednak z czasem polubiłem te autobusy, dziś bardzo się cieszę gdy je dostaję.
Mercedesy mają dla mnie tę wadę, że są strasznie... ciche. Tak, to dla mnie jest mało komfortowe ze względu na to, że bardzo się dziwnie czuję jadąc i nie słysząc silnika. Za to wyczuwam wszelkie dziury na drodze. Gdy dostanę taką linię 124, na trasie której jest mnóstwo wyrw na drodze (ulica Na Skraju), a w dodatku przejeżdżam tamtędy milion razy, nie jest przyjemnie. Niemniej nie jeździ się źle. Ćwiczyłem ten pojazd z patronem przez pierwszych kilka dni pracy, gdyż on miał #2213 na stałe.
"Deskorolki". Ach... Solarisy 15-metrowe mają swój klimat, o tym już wspominałem. Zresztą przez długi czas jeździliśmy #8013 razem ze zmiennikiem. Wadą zimą niewątpliwie były niedogrzane kabiny. Niestety często w nich marzłem. Aha! Minusem tych pojazdów jest to, że przy skręcaniu... zachodzą tyłem. Czyli krótko mówiąc skręcając w prawo muszę patrzeć się w lewe lusterko, czy nie "zdejmuję" jakiegoś innego pojazdu. Albo wyjeżdżając z przystanku zerkam, czy tyłem nie zahaczam o blisko stojącego człowieka.
Mamy na Kleszczowej jeszcze krótkie pojazdy. I o ile 10-metrowym jeździłem tylko raz (i to w dodatku niecałe jedno kółko), więc nie za dużo mogę powiedzieć poza tym że szarpią, to 12-tki zdążyłem dość dobrze poznać. Jest to pewna zaleta, że nie mam dużego "tyłka". :) Że mogę sobie lawirować bez obawy, czy tył gdzieś tam w niekontrolowany sposób nie zjedzie. Niemniej te hamulce potrafią człowieka doprowadzić do szału. Troszkę pomaga ręczny retarder, ale szczerze mówiąc nie lubię z niego korzystać.
I tu małe wyjaśnienie - to taka dodatkowa dźwignia, którą możemy załączyć (i która ma kilka stopni) przy hamowaniu i dzięki temu pojazd łagodnie zmniejsza prędkość. Jest to przydatne szczególnie w warunkach górskich, przy zjeździe z góry. Wtedy włączamy sobie retarder i jednostajną prędkością zjeżdżamy. W przeciwnym wypadku pojazd by zwiększał prędkość z powodu spadku wysokości, a my naciskając na zwykły hamulec byśmy szarpali pojazdem. Wtedy komfort jazdy mógłby być bardzo niski.
Następne pytania możecie zadawać w komentarzach na facebooku. Szerokości! :)
To szarpaki nie maja retardera w hamulcu? :o
OdpowiedzUsuńMają, ale bardzo słaby.
UsuńPozdrawiam,
BUSdziennik