Wyjeżdżam z pętli przy metrze i jadę kursem zjazdowym do zajezdni. Jest przed 19:00. Korki i o tej porze się tworzą, wszak to nie małe miasto, że wszyscy pracują do 15:00 i wracają szybko do domu. Rozkład jest dość rozwleczony. Gdy nagle... widzę pustą ulicę. Słuchajcie, jadę normalnym tempem, dojeżdżam do Hynka, a na sterowniku pojawia mi się... +5. Co robić z tym czasem? Cóż można zrobić... wleczenie jest uciążliwe, trzeba wystać na przystanku, o ile się jakoś go nie blokuje.
Często w komunikacyjnych internetach przewijają się pretensje do ZTM-u, że kierowcy nie jeżdżą zgodnie z rozkładem jazdy. Odpowiedź jest oczywiście prosta: korki. Na to wielu pisze, że przecież korki są codziennie, więc można rozkład jazdy dostosować pod nie.
Linia 401. Popołudniowy szczyt. Około godziny 17:00 są tradycyjnie spore korki. Do PKP Ursus (jeżdżę kursami skróconymi) dojeżdżam na -20 (czyli 20 min opóźniony). Myślę że jest to opóźnienie w miarę spoko jak na to, co się czasem potrafi dziać w Warszawie. Potem w kierunku Metra Służew staram się gonić rozkład, ale jadę mniej więcej parę minut opóźniony.
Wyjeżdżam z pętli przy metrze i jadę kursem zjazdowym do zajezdni. Jest przed 19:00. Korki i o tej porze się tworzą, wszak to nie małe miasto, że wszyscy pracują do 15:00 i wracają szybko do domu. Rozkład jest dość rozwleczony. Gdy nagle... widzę pustą ulicę. Słuchajcie, jadę normalnym tempem, dojeżdżam do Hynka, a na sterowniku pojawia mi się... +5. Co robić z tym czasem? Cóż można zrobić... wleczenie jest uciążliwe, trzeba wystać na przystanku, o ile się jakoś go nie blokuje.
Linia 716. Z Fortu Wola do Ciepłowni Wola w godzinach szczytu są 4 min na przejazd. Sporo, ale ZTM wziął na szczęście pod uwagę to, że tam jest duży ruch i często wiele aut jednocześnie chce skręcić w lewo powodując niemały zator.
Na jednym kółku jednak jakoś tak mi się szczęśliwie udaje, że nikt nie zatrzymuje mnie na żądanie przy P+R, auta od razu wpuszczają na lewy pas, a na skrzyżowanie wjeżdżam praktycznie na późnym zielonym, gdy akurat mam wolną przestrzeń do skrętu. Na przystanek Ciepłownia Wola przyjeżdżam w momencie, gdy na ekranie komputera pokładowego widzę +2:45 min. Co to oznacza? Skoro mogę odjechać minutę przed czasem, ale nie wcześniej, to znaczy że muszę stać i czekać prawie 2 minuty na przystanku.
Teraz wyobraźcie sobie, co by było gdyby ZTM naprawdę brał pod uwagę możliwe korki. Pomyślcie, co by było gdyby na odcinku, na którym się stoi w korkach po kilkanaście minut i rozkład to uwzględnia, nagle pewnego dnia o dziwo jakoś korków nie ma i autobus przejeżdża w 2 minuty. Co wtedy kierowca ma na przystanku zrobić? Wyłączyć silnik, podać kawę i zaprosić na spacer po okolicy, bo sobie postoimy?
Linia 148. Kilka razy miałem tę samą brygadę w porannym szczycie. Tzn. że kilka razy jeździłem wg tego samego rozkładu w karcie (obsługiwałem te same kursy). I tam był jeden taki kurs (7:08 z Wiatracznej), o którym wiedziałem że nie jest najlepszy pod względem punktualności, bo na trasie spotykałem dużo utrudnień. Za pierwszym razem miałem bardzo duże opóźnienie - jakieś 30 min spóźniony dojechałem do portu lotniczego. Innym razem to było 20 min, a ostatnio widziałem że kolega w karcie wpisał spóźnienie 15 min. To są niewielkie liczby. Ale jak ułożyć pod to rozkład? Jeśli damy 15 min dłużej na przejechanie trasy, to i tak w pozostałych przypadkach będą opóźnienia. Jeśli dodamy 30 min (czyli maksymalny czas wg danych, które podałem), co z pozostałymi kursami? Oczekiwanie na przystanku?
A teraz pomyślcie, co zrobić z liniami typu 171, gdzie opóźnienia potrafią sięgać nawet godziny. Gdy przyjdzie jakiś luźniejszy dzień, a rozkłady będą przewidywać korki, podczas gdy na Emilii Plater zamiast tradycyjnego paraliżu zrobi się puściutko, kierowca spokojnie mógłby na godzinę wyłączyć silnik w połowie trasy i pójść do domu zjeść obiad.
To są tylko przykłady. W praktyce wygląda to tak, że każdy dzień jest inny. I o ile kilka minut w tę czy w tamtą można jakoś regulować, to na korki zwyczajnie rady nie ma. Rozkład to teoria i teorią pozostanie. A praktyka robi swoje.
Witaj kolego.
OdpowiedzUsuńTo proste - rozkład jest zawsze nierealny. Na liniach ciężkich, po centrum Warszawy należy rozkład zastąpić częstotliwością ,,interwałem czasowym". Wozy jeżdżą bez postojów, a kierowcy się zmieniają na trasie co max 6 godzin. A nie walczą z życiem w grafiku 10/ 11 godzin w pracy, do tego dokładając dojazd i powrót do domu.
Dorośniemy wszyscy kiedyś do nowoczesnej komunikacji, ale misi się zmienić pion zarządczy.
Obecny beton nie wymyśli już niczego. Dla nas najważniejsze jest to by nie narobić sobie kłopotów, reszta jest z punktu kierowcy, który i tak jest w pracy i ma płacone za czas, bez znaczenia.
Oj nie chciałbym co pętlę zbierać swoje manatki i przesiadać się do innego wozu.
Usuń